zwiedzanie więzień ma w sobie coś z perwersyjnej przyjemności: zachwycamy się piękną architekturą, dreszczyk emocji przebiega po plecach na myśl o rozgrywających się tu tragediach, a na koniec cieszymy się, że po zwiedzaniu możemy spokojnie wyjść na zewnątrz. niemniej jednak są takie miejsca, które jak w soczewce pokazują trudną historię narodu i dlatego są tak niesamowicie ważne. jednym z nich jest bez wątpienia irlandzkie kilmainham gaol.
kilmainham gaol zostało wybudowane jako wzorcowe więzienie epoki wiktoriańskiej: przez pracę i izolację miało wykorzenić zło tkwiące w człowieku. to jednocześnie klasyczny panoptikon: na trzech piętrach wokół centralnego dziedzińca ciągną się rzędy cel. dzięki temu więźniów mogło pilnować niewielu strażników, którzy sami pozostawali niewidoczni. to wspaniała, pełna światła i klasycznego piękna budowla, do bólu racjonalna. przez przeszklony dach widać niebo, a dziedziniec jest cudownie zalany światłem. miało to nieść więźniom przesłanie: tkwisz w mroku, ale tam jest światło.




tyle teoria.
w rzeczywistości kilmainham gaol było brutalnym, chronicznie przepełnionym więzieniem, dokąd trafiano za drobne przestępstwa, jak kradzież czy żebranie na ulicy. trafiali tu mężczyźni, kobiety i dzieci. w czasie wielkiego głodu w irlandii ludzie celowo próbowali dostać się do więzienia, żeby mieć zapewnione choć minimalne wyżywienie. rządził tu tyfus i sadystyczni strażnicy. z przepełnionych cel więźniowie wychodzili jedynie do pracy: kobiety do pralni i kuchni, mężczyźni do katorżniczej pracy przy rozbijaniu kamieni na dziedzińcu obok. przez ponad 120 lat swojego funkcjonowania kilmainham gaol było centrum tragicznej historii irlandii. dziś przypomina o brutalnych rządach kolonialnych, o wielkim głodzie, który stał się narodową traumą, o przeładowanych statkach wywożących stąd więźniów do australii. ale jest jeszcze coś.
od samego początku do kilmainham gaol trafiali również więźniowie polityczni, walczący o niepodległości irlandii. tam też trafili i tam zostali straceni przywódcy powstania wielkanocnego z 1916 r., które ostatecznie doprowadziło do uzyskania przez irlandię niepodległości. na bocznym dziedzińcu, gdzie odbyła się egzekucja, jest dziś tablica upamiętniająca tamte wydarzenia, krzyże i powiewająca wysoko irlandzka flaga.

jednym z ostatnich więźniów politycznych kilmainham gaol był eamon de valera, jeden z przywódców powstania. do dziś zachowała się cela z jego nazwiskiem nabazgranym na drzwiach. de valera odwiedził to miejsce ponownie w latach 60-tych jako …prezydent irlandii. wtedy też zapadła decyzja o zmianie kilmainham gaol w miejsce pamięci narodowej. od dawna było już opuszczone i przez kolejne dekady coraz bardziej niszczało. dzięki publicznym zbiórkom zostało wspaniale odnowione. nadal jednak można obejrzeć boczne korytarze, których celowo nie restaurowano. według przewodnika, tak właśnie wyglądało więzienie w latach 60-tych:

bez wątpienia więzienie kilmainham gaol jest symbolem opresji i cierpienia irlandczyków. ale dziś jest też jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych dublina. co więcej, jest też częścią popkultury: kręcono tu filmy („michael collins” z liamem nessonem, „w imię ojca”, ale też „paddington 2”), wystąpiło w teledysku U2. te dwa światy nie wchodzą ze sobą w konflikt. zwiedzaliśmy więzienie powoli, z szacunkiem słuchając opowieści przewodnika.
kilmainham gaol to przepiękna budowla. cisza, słońce oświetlające centralny dziedziniec, kamienne mury, rzędy otwartych celi. obok głównego wejścia znajduje się słynna płaskorzeźba przedstawiająca pięć wściekle splatanych, skutych łańcuchami węży – to symbol zła, które zostało tu uwzięzione. jednak po zwiedzaniu więzienia uderzyło mnie to, że zło nie tkwiło w ludziach, ale w samej instytucji, w tym pięknym, pełnym światła miejscu.

Skomentuj