przed wyjazdem do peru nadrobiłam wreszcie dawno zaległą klasykę, czyli film „fitzcarraldo” wernera herzoga z 1982 r. film był kręcony w iquitos, w którym mieliśmy być za kilka tygodni. akcja rozgrywa się pod koniec XIX w., w czasach kauczukowej gorączki w peru, w czasach niewyobrażalnego bogactwa i niewyobrażalnego okrucieństwa. fitzcarraldo nabywa ostatnią wolną parcelę, z której pragnie pozyskiwać bezcenny kauczuk. znajduje się ona co prawda nad ukajali, głównym dopływem amazonki, jednak od iquitos oddzielają ją gwałtowne kaskady, które są nie do przebycia dla parowców przewożących kauczuk. okazuje się, że inny dopływ amazonki, pachitea, przepływa zaledwie kilkaset metrów od ukajali, dlatego fitzcarraldo postanawia dostać się do niej od strony lądu. jeśli uda mu się zbudować przeprawę między rzekami pachitea i ukajali, będzie mógł transportować kauczuk do iquitos i dalej amazonką do portów atlantyckich i do europy.
punktem kulminacyjnym filmu jest słynna scena przenoszenia przez indian statku przez wzgórze. podczas jej kręcenia indiańscy statyści naprawdę przeciągali 340-tonowy parowiec, co doprowadziło do kilku wypadków i oskarżeń herzoga o brutalne wykorzystywanie pracy indian. jednak grany przez klausa kinsky’ego fitzcarraldo to nie tyran ani sybaryta, jak duża część ówczesnej elity finansowej iquitos. to raczej romantyk, który wikła się w kolejne nieudane przedsięwzięcia. za zdobyte na eksporcie kauczuku pieniądze pragnie zbudować w iquitos operę. (dygresja: w pierwszej scenie filmu fitzcarraldo odwiedza operę w brazylijskim manaus, żeby posłuchać słynnego śpiewaka caruso. ta otwarta w 1896 r. w sercu brazylijskiej amazonii opera stała się symbolem tamtych szalonych czasów. to równie niesamowita, co groteskowa historia). największe wrażenie zrobiła na mnie ostatnia scena filmu, w której pogruchotany, niemal całkowicie zniszczony statek tryumfalnie wraca do iquitos, wioząc na pokładzie cały zespół operowy, na czele z samym caruso. fitzcarraldo nie zdobył bogactwa i nie zbudował w iquitos opery, ale w grande finale opera i tak trafia do iquitos.
cała historia jest mocno oparta na prawdziwych wydarzeniach. carlos fitzcarrald (nie fitzcarraldo) był potomkiem irlandzkich imigrantów (zapewne jakichś fitzgeraldów). wiódł prawdziwie awanturniczy żywot i w wieku 20 lat dorobił się fortuny właśnie na eksporcie kauczuku. historia, która zainspirowała herzoga, wydarzyła się tysiąc kilometrów na południe od iquitos, na obszarze dzisiejszego parku narodowego manu. owładnięty gorączką złota fitzcarrald chciał dotrzeć do rzeki purus, na której miała znajdować się nieodkryta forteca inków. dopłynął do źródeł rzeki, będącej dopływem urubamby, która z kolei łączy się amazonką. tam wspiął się na wysoki brzeg i zobaczył inną rzekę, którą wziął za purus. skracając całą historię, ponad tysiąc indian zdołało przenieść statek przez ten skrawek lądu i spławić go do owej drugiej rzeki. po jakimś czasie okazało się jednak, że nie był to bynajmniej purus, ale jeden z dopływów rzeki manu. tym samym fitzcarrald nie zdobył fortecy inków, ale odkrył połączenie między dwoma ważnymi dopływami amazonki – dziś nazywane przesmykiem firzcarralda – które przyczyniło się do dalszej eksploatacji amazonii i …końca jej plemion.
pozostałości oryginalnego statku fitzcarralda, la contamana, można dziś oglądać w peruwiańskim mieście puerto maldonado, w pobliżu parku narodowego manu. z kolei w samym iquitos można obejrzeć należący niegdyś do niego dom (obecnie siedziba banku). dużo ciekawszy jest zacumowany przy wybrzeżu zabytkowy parowiec ayapua, który pochodzi właśnie z czasów boomu kauczukowego z przełomu XIX i XX w. można obejrzeć nie tylko oryginalne wnętrze i całą maszynerię, ale przede wszystkim dowiedzieć się sporo o kauczukowej gorączce.
ayapua nie jest co prawda oryginalnym parowcem z filmu herzoga, ale mocno wykorzystuje jego legendę. na ścianach wiszą plakaty i zdjęcia z planu. właścicielom udało się nawet pozyskać kilka oryginalnych detali z filmowego statku: drewniane „szyszki” na poręczaczach i metalowe okucia schodów, na których nadal widoczne są napisy „molly aida”.
parowce stały się symbolem tamtego okresu. kauczuk (caucho) w amazońskiej selwie pozyskiwano od zawsze, jednak nie było możliwości, żeby spławiać go łodziami w dół amazonki. dopiero kiedy rząd peruwiański wydał zgodę na zmotoryzowaną żeglugę na amazonce, rozpoczął się prawdziwy boom. zbiegło się to z początkami motoryzacji. okazało się bowiem, że w procesie wulkanizacji kauczuk nie traci swoich właściwości przy zmianie temperatury: nie pęka, kiedy jest zimno i nie roztapia się, kiedy jest gorąco. stał się więc głównym składnikiem opon, a tym samym niezwykle pożądanym towarem. i tak w II poł. XIX w. kauczuk zaczęto pozyskiwać w peru i brazylii na masową skalę i eksportować do europy.
posiadanie niewielkiej parceli w selwie albo posiadanie parowca było gwarantem bogactwa. stosunkowo niewielki statek ayapua w ciągu jednego miesiąca spławiał towar o wartości dzisiejszych 2 mln dolarów! nic więc dziwnego, że fortuny w iquitos rosły błyskawicznie. arystokracja wiodła paryskie życie w kawiarniach i kasynach, a damy wysyłały ponoć bieliznę do prania do portugalii. w iquitos bardzo łatwo znaleźć ślady dawnego splendoru: przepiękne – choć często opuszczone – pałace ze ścianami wyłożonymi azulejos, z pięknie rzeźbionymi, drewnianymi sufitami, ogrodami i fontannami na wewnętrznych dziedzińcach. na plaza de armas znajduje się casa de fierro, czyli żelazny dom, zaprojektowany na wystawę w paryżu w 1889 r. (według legendy przez gustawa eiffla, choć to raczej mało prawdopodobne) i w częściach przewieziony z paryża do iquitos. ot, kolejna fanaberia jednego z bogaczy.
całe to szaleństwo odbywało się kosztem okrutnej eksploatacji lasów amazonii, a przede wszystkim indian, których porywano z wiosek, żeby pracowali na plantacjach kauczuku jako niewolnicy. zabijano i gwałcono na masową skalę. najokrutniejszy z baronów, julio cesar arana, przyczynił się do śmierci 20 tysięcy indian! niekończący się popyt na kauczuk przyczynił się do zagłady wielu plemion, nie tylko wokół iquitos. do dziś w głębi amazonii żyją plemiona, które unikają kontaktu z cywilizacją (mówi się o nich uncontacted, czyli plemiona izolowane). w super-ciekawym muzeum kultur tubylczych amazonii w iquitos przeczytałam, że prawdopodobnie wycofały się one wgłąb dżungli właśnie w czasie kauczukowego boomu, a strach przed zewnętrznym światem jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. każda próba kontaktu nie tylko spotyka się z wrogością z ich strony, ale jest dla nich śmiertelnie niebezpieczna ze względu na choroby, na które nie mają żadnej odporności.
boom kauczukowy skończył się równie nagle, jak się zaczął. pod koniec XIX w. anglicy przeszmuglowali nasiona kauczukowca do anglii, gdzie wyhodowano pierwsze sadzonki. następnie całą uprawę przeniesiono do indii. okazało się, że w sprzyjającym klimacie indii można łatwiej i taniej produkować kauczuk na jeszcze bardziej masową skalę. tym samym skończył się popyt na kauczuk z amazonii. większość parowców, które były symbolem statusu i bogactwa, została zniszczona albo porzucona. ayapua jest jednym z niewielu ocalałych. fortuny wyniosły się z iquitos, do miasta weszła bieda, a potem terroryzm. był to bodaj pierwszy tak gwałtowny etap eksploatacji amazonii. bynajmniej nie ostatni.
Skomentuj