w zeszłym roku był tak:
wtedy na placu czerwonym życzyliśmy sobie, żeby następnego sylwestra spędzić już na swoim. i proszę, życzenie się spełniło: norowoczny toast wznieśliśmy U SIEBIE!
na razie jest pusto, zimno i surowo. piękne są tylko podłogi, drzwi do trzeciego pokoju i judasz w drzwiach wejściowych. ale wkrótce to się zmieni: wkroczą kolory, odręcimy kaloryfery, mieszkanie wypełni się naszymi zapachami (bo każde mieszkanie ma swój zapach). no i wpuścimy … bestię. lesio już daje do zrozumienia, że również się wyprowadza z boninu, wpychając się do każdego kartonu, który próbuję zapakować i walcząc o miejsce w każdej torbie i plecaku.
nie będzie żadnych postanowień noworocznych. moja silna wola jest nieistniejąca i nigdy nic z żadnych postanowień nie wychodzi. wystarczy, że postanowienia wakacyjne okazały się niewypałem (szczególnie to niewypełnione wyzwanie czytelnicze). także w tym roku: hulaj dusza, piekła nie ma.
a żeby zachować klimat świąteczny:
Skomentuj