w zeszłym roku w poszukiwaniu prawdziwej zimy ruszyliśmy do moskwy. zdegustowani miejską chlapą i ciągłym narzekaniem: „teraz to już nie ma prawdziwych zim”, zamarzyliśmy o mrozie i o bajkowym, śnieżnym krajobrazie jak z rosyjskich obrazków (do tego trojka, stakan wódki i herbata z konfiturą). udało się pięknie, choć taką prawdziwą rosyjską zimę znaleźliśmy dopiero kilkadziesiąt kilometrów od miasta, w klasztorze zwienigorod. jednak po powrocie do domu okazało się, że w polsce było jeszcze zimniej, a zima jeszcze piękniejsza. w terespolu czekał na nas taki widok za oknem (zmrożonego) pociągu:
w tym roku nie mieliśmy podobnych planów, dlatego po ciepłym listopadzie i jeszcze cieplejszej połowie grudnia straciłam nadzieję, że uda mi się porządnie zmarznąć. ale jest! przyszedł nareszcie MRÓZ. i to jaki! od razu przywaliło -15 stopni i nawet spadł śnieg… co prawda śnieg lekko rachityczny i to taki, z którego nie można ulepić nawet kulki, o bałwanie nawet nie wspominając. ale w ciepłolubnym poznaniu dobre i to.
uwielbiam zimę. przez ostatnie dni biegnę do pracy z wielkim uśmiechem na twarzy i cieszę się, że policzki zmroziło, buzia cała czerwona, czubek nosa odmrożony, że rąk i nóg nie czuję. jak jest śnieg, to całą drogę z domu do pracy można przebyć na jednym długim ślizgu (stwierdzam przy okazji, że w kozakach na obcasach łatwiej się ślizgać niż chodzić). takiej energii starcza potem na cały dzień.
wczoraj poszliśmy na długi spacer dookoła rusałki. mróz szczypał w nos i policzki, śnieg przyjemnie skrzypiał pod nogami. świeciło bledziutkie, zimowe słońce, a powietrze było jakby białe od mrozu. przypomniało mi się, jaką frajdę na śniegu miał nasz kuba-the-dog, który szalał, biegał za śnieżkami, pyskiem i całym sobą wpadał w zaspy śniegu.
wspaniale jest tak zmarznąć, a potem przyjść do domu, schować się pod kocem i powoli tajać. czerwone z zimna uda aż szczypią, powoli wraca czucie w palcach rąk i w twarzy. do ręki książka, na szyję i piersi kot, obok herbata z cytryną i pigwą. albo grzane czerwone wino z pomarańczami, które od razu uderza do głowy.
Skomentuj