karolka i maciuś nad bosforem – 02.10.2007

no i wróciliśmy do domu! podróże po turcji tak nas wypłukały z pieniędzy, że musieliśmy wracać ze stambułu do słupska pociągiem. szast prast i po 67 godzinach byliśmy w sopocie, gdzie maciek wybrał sie na wieczór kawalerski olka, a ja na imprezę konkurencyjną asi. jechaliśmy tak długo, że maćkowi wyrosła broda albo to, co on szumnie brodą nazywa! ze stambułu do belgradu wyruszyliśmy w środę późnym wieczorem, dokąd dotarliśmy późnym wieczorem dnia następnego. jako że pociąg miał dwugodzinne opóźnienie, musieliśmy zostać w belgradzie na noc, co wyszło nam jednak na dobre. z samego rana bowiem mieliśmy taniutki pociąg do budapesztu, a tam, po zaledwie godzinie, przesiadkę na pospieszny prosto do warszawy.

cały miesiąc, jaki przeżyliśmy w stambule był fantastyczny! zwiedzaliśmy jak dużo mogliśmy, przesiadywaliśmy godzinami w ogródkach herbacianych, jedliśmy same najlepsze rzeczy, w dodatku codziennie coś innego. maciek szalał jak mógł i spróbował chyba większości tureckich okropności, których ja nigdy nie miałam odwagi tknąć: w pierwszej kolejności oczywiście kokorec (jelita nawijane na szpikulec i opiekane na ruszcie, mmmm) i słynną „zupę z twarzy”.

poza tym próbowaliśmy złapać rytm życia w stambule. jednym z naszych ulubionych zajęć było przesiadywanie godzinami w herbaciarniach (cayhane) i granie w tavlę. nasz pierwszy raz miał miejsce w tophane, gdzie z jensem wybraliśmy się na pogaduszki i nargillę – fajkę wodną. maciek, który chyba nigdy w życiu nie wypalił papierosa, tak rozsmakował się w nargilli, że wypalił prawie całą sam. no i jak tam zaczęliśmy grać w tavlę, tak graliśmy niemal każdego wieczora w stambule(chłopacy z „naszej” cayhane przynosili nam już potem bez pytania zestaw obowiązkowy: dwie herbaty i tavlę), na każdym przystanku naszej podróży, przez całą drogę pociągiem do polski i tak gramy nadal, już w poznaniu, gdyż nie ma lepszej wymówki od pracy niż gra w tavlę!:)  

DSCF0786.jpga

moja mina jest wielce myląca, gdyż tavla to nie szachy ani gra strategiczna! grając w tavlę krzyczy się, wali pionkami o stół obraża, rzuca w przeciwnika jego zbijanymi pionkami, wali się go poduszką i wyzywa od oszustów. to gra bardzo szybka i głośna, a ktoś, kto liczy pola, o które należy przesunąć kamienie, z daleka widać, że jest tavlowym analfabetą. 

obecnie minął już miesiąc od naszego powrotu do domu. w tym czasie wiele się działo: niektórzy zmienili stan cywilny, niektórzy zmienili miejsce zamieszkania, niektórzy zaczęli wreszcie pisać pracę magisterską.jeśli chodzi o bloga, oficjalnie rozpoczynam nowy okres retrospektywny. już tęsknię za stambułem (to jednak moje miasto!), więc będzie okazja, żeby trochę powspominać. poza tym, o wielu rzeczach, szczególnie z naszej podróży, nie miałam czasu ani okazji jeszcze opisać. mam ambitny cel teraz to nadrobić.

515pxIstambul_and_Bosporus_big

najpiękniejszy w stambule jest oczywiście bosfor. jak gdzieś przeczytałam, być może są miasta piękniejsze od stambułu, jednak stambuł bez wątpienia jest najpiękniej położony! tam, gdzie bosfor łączy może marmara z morzem czarnym, gdzie odchodzi od niego złoty róg wcinający się ostro w ląd, nad wodami wznoszą się wzgórza, na których po dziesiętny horyzont rozpościera się stambuł. wzdłuż bosforu ciągną się pałace sułtanów i wille paszów (yali). wiele z nich zostało zniszczonych przez pożary albo staranowanych przez łodzie, ale część wciąż można podziwiać, na czele z monumentalnym pałacem ostatnich sułtanów, dolmabahçe, którego fasada ciągnie się przez 600 metrów wzdłuż brzegu. co ciekawe, wszystkie pałace i wille położone nad bosforem mają swoją reprezentatywną stronę nie od lądu, ale właśnie od strony bosforu (tak jak położone na newie pałace w sankt petersburgu), czyniąc z bosforu nie tylko główną arterię i drogę dojazdową, ale też promenadę, z której należało te cuda podziwiać. 

ze stambułem łączy się wiele legend i mitów. sama nazwa wywodzi się z greckiego mitu o kochance zeusa, io, którą ten, chcąc ją ustrzec przed zazdrością hery, zamienił w krowę (romantyk…). stąd nazwą „bosphorus” oznacza „krowi bród”. turcy są jeszcze mniej romantyczni i nazywają bosfor „boğaz”, czyli „gardło”. przez bosfor przepływał jazon w drodze po złote runo. na końcu bosforu pokonał symplegady,czyli poruszające się skały. dopiero potem droga greków na morze czarne stanęła otworem. w rzeczywistości dawno dawno temu bosfor był doliną rzeczna, która w wyniku podnoszenia się poziomu wody w morzu śródziemnym i morzu marmara, została zalana i tak utworzyła się cieśnina ciągnąca się przez 30km aż do morza czarnego. w bosforze płyną dwa prądy: powierzchniowy z morza czarnego do marmara i głębinowy w odwrotnym kierunku, co powoduje, że bosfor jest zawsze wzburzony i pofalowany. to oczywiście tylko dodaje mu uroku i dramatyczności!

jednym z najsłynniejszych widoków ze stambułu jest tzw. wieża księżniczki położona kilkadziesiąt metrów od azjatyckiego brzegu bosforu. według legendy w dniu urodzin królewskiej córki przepowiedziano jej śmierć od ukąszenia żmiji. chcąc uchronić ukochaną córkę, król kazał wybudować wieżę na bosforze, w której zamieszkała. jednak na próżno uciekać przed przeznaczeniem. żmija ukryła się w koszu fig, które przywieziono księżniczce i przepowiednia się spełniła. teraz w wieży (dawnej latarni?) jest bardzo ładna restauracja, a z góry przepiękny widok na bosfor.

bosfor jest legendą stambułu! orhan pamuk napisał przepiękną książkę o stambule, w której bosfor odgrywa bardzo ważną rolę. w jego opowieści stambulczycy są owładnięci jego urokiem! w chwilach zadumy, jak zahipnotyzowani stoją w oknach (ci szczęśliwcy, którzy mają domy z widokiem na bosfor!)licząc przepływające statki. niestety nie ma już dawnych bajkowych gondoli, które w czasach imperium osmańskiego przewoziły pasażerów. obowiązywała ściśle określona klasyfikacja gondoli: jak długą i w jakich kolorach gondolę mógł mieć pasza, jaką niewierny, a jaka była zarezerwowana wyłącznie dla sułtanów. nie ma też legendarnych parowców, których dymiące czarnymi słupami dymu kominy były widoczne z daleka. zostały jedynie syreny statków, które wywoływały u mnie za każdym razem dreszcz (czasem z wrażenia, czasem z zaskoczenia). każdego roku 10 listopada w godzinę śmierci atatürka – o 9:05 rano cały ruch na ulicach stambułu zamiera na 5 minut (później stacje telewizyjne pokazują sprytnych kierowców, którzy – nie uszanowawszy pamięci wielkiego przywódcy – w tej uroczystej chwili próbowali wyminąć korki), a syreny wszyskich promów na bosforze wyją przez 5 minut. niesamowite wrażenie!

bosfor jest do tego stopnia zatłoczony przez różnego rodzaju promy, tankowce, kontenerowce, chemikaliowce, pogłębiarki i kutry, że wielokrotnie był areną wypadków i tragedii, które weszły do kanonu opowieści stambulskich. trzy z najsłynniejszych są następujące: około 1960 roku jugosowiański tankowiec wiozący mazut ze zwiazku radzieckiego, płynąc po złym torze zderzył się z greckim tankowcem płynącym w przeciwną stronę. paliwo, które wyciekło z jugosłowiańskiego tankowca wybuchło z taką siłą, ze huk eksplozji słyszano w całym stambule. oba tankowce, pozbawione kontroli, niczym dwie ogromne płonące kule, wirowały po bosforze grożąc roztrzaskaniem się o brzeg. druga opowieść jest nieco świeższa, bo wydarzyła się w 1991 r. libański transportowiec wiozący 20 tysięcy owiec zderzył się z filipińskim statkiem wiozącym zboże z nowego orleanu do rosji. zatonęły wszystkie owce (towar nieubezpieczony!) z wyjątkiem kilku, którym udało się dotrzeć do brzegu. innym razem rumuński tankowiec indepente zderzył się z greckim frachtowcem z pobliżu azjatyckiego dworca kolejowego haydarpaşa. huknęło z taką siłą, że wyleciały wszystkie okna w promieniu kilku kilometrów i przez następne tygodnie ulice zaścielone były warstwą szkłą. książka pamuka obfituje w takie niesamowite historie i ciekawostki z historii stambułu!a przede wszystkim fantastycznie oddaje charakter miasta i to, jak te wszystkie wydarzenia zapadały w pamięć i tworzyły osobowość mieszkańców miasta.

Nowy_obraz.jpga

fakt, że stambuł położony jest na granicy europy i azji (i jest jedynym miastem na świecie położonym na dwóch kontynentach) dodaje wiele do jego legendy. pracę magisterską piszę o tym, jak mylące jest postrzeganie turcji jako na mostu między wschodem a zachodem. łatwo można to wytłumaczyć nawet na przykładzie stambułu: w mieście oczywiście nie czuć tego podziału na europę i azję (ja sama przez dwa miesiące mieszkałam w azji, a pracowałam w europie), po drugiej stronie mostu bosforskiego ludzie wcale nie mają ciemniejszej karnacji i nie są bardziej „azjatyccy”. bosfor nie jest żadną granicą, ale ruchliwą „ulicą”, po której kursują setki „autobusów morskich” (tak nazywa się najwygodniejszy, najszybszy i najtańszy transport w mieście!), statków, kutrów i łódeczek. nawet wolny rynek nie uznaje tego podziału na „azję” i „europę”, bo mieszkania po obu stronach, szczególnie te z widokiem na bosfor, są równie drogie.   

DSCF1217.jpga

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: