istanbul trafik – 27.06.2007

o tureckich kierowcach można by napisać książkę albo – jeszcze lepiej! – nakręcić film sensacyjny oparty na efektach specjalnych i z dużą dawką humoru. tak bowiem przedstawiają się mniej więcej stambulskie ulice. stambuł jest miastem do tego stopnia zatłoczonym i zakorkowanym, że nieznośnie utrudnia to codzienną egzytstencję. esra opowiadała mi, że była w szoku, kiedy pojechałą do pragi! pytała się nawet jakiegoś sprzedawcy na ulicy, gdzie są wszyscy ludzie! ulice w stambule są wiecznie zatłoczone: na przejściach dla pieszych jest taki tłok, że trzeba walczyć o miejsce, do kładek dla pieszych nad ulicami ustawiają się kolejki; największym wyzwaniem jest przejście ulicy istiklal wieczorem: idzie się albo slalomem albo krokiem pingwina! po mieście jeżdżą setki tysięcy autobusów, a mimo to, każdy z nich jest przepełniony. standardowo dojazd do pracy zajmuje około półtorej godziny, a znam kilka osób, które dojeżdżają po 2,5 – 3 godziny w jedną stronę!! wiadomo, że odległości w stambule są ogromne, jednak głównym problemem są korki. np. dojazd z bostanci, gdzie mieszkam, do kadıköy, czyli centrum azjatyckiej strony stambulu, moze zajac pol godziny, kiedy nie ma korkow. jednak w godzinach szczytu mozna jechac nawet dwie-trzy godziny! okiem laika stwierdzam, że wszystkie główne dzielnice są bardzo sprawnie połączone drogami szybkiego ruchu, okreznicami i autostradami (często płatnymi), jednak te kilkupasmowe drogi są po prostu za małe na astronomiczne liczby samochodów, jakie sie przez nie przewalaja! najbardziej znane z korków są oba mosty bosforskie: kiedy przychodzi wieczór, można spędzić w korkach przed mostem i na moście do trzech (!!) godzin, a kolejki ciągną się kilometrami! raz zdarzylo mi sie STAC w korku na moscie: caly most buja sie, wibruje i kolysze w rezonansie! pelna adrenalina!:) słyszałam, że są plany wybudowania trzeciego mostu pomiędzy dwoma obecnymi, a juz teraz budowany jest ponoć tunel pod bosforem dla metra albo pociągu. jednak nic konkretnego o tym nie wiem.

trafik

no ale chciałam pisać o kierowcach, bo to dopiero jest prawdziwy fenomen!:)) na ulicach panuje prawo silniejszego i jest to właściwie jedyne prawo, które obowiązuje!:) pasy, światła, znaki i przepisy są jedynie sugestią. ulicą jedzie zazwyczaj tyle samochodów, ile się zmieści wszerz drogi. czyli np. po 3 pasmowej jezdni może jechać 5 samochodów (to liczba optymalna, choć zdarzają się sytuacje ekstremalne). każdy się przepycha, wpycha w byle wolny skrawek. nikt nikogo oczywiście  z czystej uprzejmości nie przepuści, więc trwa ciągła walka. kierowcy zajeżdżają sobie drogę nie ze złośliwości, ale dlatego, że przed ich oczami pojawiła się wizja dwóch wolnych metrów!

tureccy kierowcy to prawdziwi macho! króluje zimny łokieć, bo przecież prawdziwy facet nie będzie prowadził samochodu trzymając kierownicę oboma rękami – jak baba! idris próbował mi wperswadować, że kobiety biologicznie (!) są gorszymi kierowcami, gdyż jeżdżą wyprostowane, zamiast rozluźnić się i … dać się ponieść emocjom! okrutnie go wysmialam, ale nie zachwialo to w niczym jego seksistowskiego podejscia do kierowania samochodem. tureccy kierowcy są macho jednak dlatego, że zawsze musi być „na ich”! pchają się, trąbią, pokazują, jacy są silni i sprawni; jezdza szybko i brawurowo. tacy mityczni, silni faceci za kółkiem! pod tym względem królują kierowcy busików – dolmuşów, ktorzy cieszą się mniej więcej taką opinią jak nasi taksówkarze. kiedyś w drodze z basenu na uniwersytet nasz szkolny bus zajechał drogę dolmuşowi. kierowca-macho z dolmuşa, nie bacząc na to, że przecież ma wyznaczoną trasę i przewozi ludzi, zjechał za nami w zatoczkę i już chciał się brać do RĘCZNEGO tłumaczenia naszemu kierowcy zasad ruchu drogowego w turcji! na szczęście skończyło się na krzykach.

a jak BRZMI ulica w stambule? tak, jakby wszyscy kierowcy jechali z łokciem opartym o klakson! kierowcy trąbią na wszystkich i na wszystko!!!

·        na innych kierowców, którzy zajechali im drogę albo którym właśnie oni zajeżdżają drogę (co może oznaczać albo „gdzie jedziesz, baranie!” albo „puść mnie, bo jadę, baranie!”)

·        klakson ogólnie zastępuje migacz i lusterko: przed zmianą pasa kierowca po prostu trąbi zamiast sprawdzić, czy ma wolne. w tym samym momencie trąbi oczywiście samochód, który jedzie z tyłu; te sygnały dźwiękowe oznaczają jw.

·        najczęściej, szczególnie w mniejszych bocznych uliczkach, klakson oznacza po prostu „uwaga! jadę!” samochody, które pędzą po małych uliczkach osiedlowych przed każdym małym skrzyżowaniem bynajmniej nie zwalniają, ale po prostu trąbią!:)

·        trąbią kierowcy autobusów i busików podjeżdżających na przystanek; trabia tez oczywiscie taksowkarze.

·        last but not least, klakson oznacza „ej, fistik!”, czyli „hej, laska!”. trąbi się na wszystkie dziewczyny, które idą wzdłuż drogi! jest to coś tak nagminnego i normalnego, że w zeszłym roku nauczyciel tureckiego (pobożny, świeżo upieczony mąż i ojciec) tłumaczył nam tureckie słowo „klakson” właśnie w ten sposób: używa się go na drodze na dziewczyny! oczywiście nigdy się do tego nie przyzwyczaiłam i nadal straszliwie mnie to denerwuje! za każdym razem mam ochotę zareagować w jeszcze bardziej wulgarny sposób!

a propos kobiet: kobiety często i – jak mi się to zawsze i wszędzie wydaje – dobrze prowadzą. jednak nigdy-przenigdy nie spotkałam się z widokiem, żeby kobieta prowadziła samochod, podczas gdy obok siedzi mężczyzna! (chyba że młode dziewczyny, np. moje koleżanki wożą kolegów własnymi samochodami). patriarchalne zwyczaje drogowe są w turcji jeszcze silniejsze niż w polsce!

po tym wszystkim mogę wreszcie napisać, że – o dziwo! – bardzo rzadko zdarzają się tutaj wypadki i bardzo rzadko widać poobijane samochody! na ulicach działa prawo dżungli, ale widać działa dosyc skutecznie!

p.s. zapomnialam zadedykowac poprzedni wpis bodzio damratowi, ktory – cytuje – „jest najpiekniejszym kotem swiata, kotem-gadula i kotem-huliganem”. nie sadze, zeby wsrod tych ulicznych brudasow znalazl sobie kolegow. to jednak nie ta klasa… mam tez nadzieje, ze wsrod swoich rozlicznych umiejetnosci kotek-bodzio nie umie czytac i nie obrazi sie za te drobne zlosliwostki!  

p.s.2. jeszcze tylko PIĘĆ dni i … wiadomo co – pelnia szczescia!:) wlasciwie jest juz wieczor, wiec dzis sie juz nie liczy, poniedzialek minie tak szybko, ze tez go nie zauwaze. mozna wiec powiedziec, ze maciek przyjedzie juz po-pojutrze!:)) doslownie przed chwila kupil bilet, wiec juz moge byc pewna, ze sie nie wymiga!:) i moge juz oficjalnie odliczac godziny do 2 w nocy 3 lipca!:)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: