tematem przewodnim dzisiejszego odcinka będzie turecka telewizja i opery mydlane. turecka telewizja jest bowiem niesamowitym fenomenem! takie nagromadzenie kiczu, badziewia, taniej sensacji, plotkarstwa, marnej rozrywki i populizmu cały czas mnie zdumiewa!! jeszcze bardziej zdumiewa mnie fakt, że cały naród, jak anatolia długa i szeroka, przez 20 godzin na dobę jest fanatycznie i zupełnie bezrefleksyjnie wpatrzony w telewizor. telewizor jest oczywiście podstawowym sprzętem domowym. rodzina, z którą mieszkam, nie może zrozumieć, dlaczego ani razu jeszcze nie włączyłam małego telewizora w moim pokoju ani nie przesiaduję z nimi od rana do nocy przed dużym telewizorem w salonie. telewizor jest włączany przed śniadaniem i przy telewizorze się zasypia; nie wyłącza się go, gdy przyjmuje się gości ani prowadzi ważniejsze rozmowy.
inspiracja dla tego wpisu jest niebagatelna! otóż jeden z tureckich kanałów rozpoczął transmitowanie „mody na sukces”, czyli w wydaniu tureckim „cesur ve guzel” – odważni i piękni. miałam więc wczoraj niezwykła okazję obejrzeć jeden z pierwszych odcinków „mody na sukces”! ach, kiedy to u nas było… za gierka? serial puszczany jest w odpowiedniej dla tego kalibru emocji wieczorowej porze, z beznadziejnym – jak zawsze!– tureckim dubbingiem. pokładałm się wczoraj ze śmiechu, gdy widziałam ten błysk w oczach odważnych i pięknych, te kiczowate wnętrza, stroje i sytuacje, a przede wszystkim słysząc teksty typu: „haydi, richard”!:) początkowo pomyślałam, że turcy będą uwielbiać ten serial: jest on jeszcze bardziej drętwy, stereotypowy i kiczowaty niż wszystkie tureckie seriale razem wzięte! a wiadomo, że im więcej tym lepiej! jednak później doszłam do wniosku, że niekoniecznie się tak stanie, a to z kilku względów: po pierwsze, rozpustne modelki (rozpustne, bo modelki!) nie mogą wzbudzać sympatii. intrygi w rodzinie również nie, gdyż rodzina to rzecz święta. po drugie, jest to obcy serial o obcym amerykańskim świecie, a nic, co nie jest swojskie, nie zainteresuje turków w najmniejszym stopniu!
tu spora dygresja: wstyd mi robić takie uogólnienia, ale wszystko na to wskazuje: turcy w ogóle, ale to w ogóle nie interesują się światem zewnętrznym: bardzo mało ludzi czyta książki, jeszcze mniej ludzi podróżuje (chyba że w interesach!). przez rok wspólnego mieszkania dziewczyny nigdy nie spytały się mnie, jak tak naprawdę wygląda życie w polsce. ludzie nie są ciekawi obcej kultury (nie uświadczy się nie-tureckich filmów w telewizji ani muzyki w radio), obcej kuchni (nie ma tu właściwie restauracji chińskich, hiszpańskich, włoskich etc; nikt, z kim miałam okazję jeść albo gotować, nie rozumiał, co to znaczy improwizacja w kuchni – skoro mama i babka w ten sposób kroiły pomidory, to tak i tylko tak należy je kroić!; poza tym wszelkie produkty, których na codzień nie używa się w kuchni tureckiej są albo niedostępne w sklepach, albo – np. musztarda!- bardzo drogie!). kiedyś rozmawiałam z koleżanką z norwegii, która miała podobne odczucia. bardzo słusznie zauważyła, że turcy praktycznie w ogóle nie zadają pytań! z wyjątkiem pytań o rodzinę, bo to obowiązkowy początek każdej rozmowy i każdej znajomości.
no ale wracam do „mody na sukces”! mimo że w tureckiej telewizji mnóstwo jest seriali o wielkich, bogatych i snobistycznych rodach, które mają równie mało wspólnego z turecką rzeczywistością, co „moda na sukces”, to jednak zawsze są to tureckie rodziny i wątpię, żeby tureckie ev hanim odnalazły się w fascynujących perypetiach rodziny foresterów!
w telewizji tureckiej leca tysiące seriali!! wysyp badziewiastych seriali produkowanych np. przez tvn jest niczym w porównaniu z produkcjami tureckich telewizji – zarówno biorąc pod uwagę ich jakość (a raczej jej brak) i ilość! na każdym programie od rana do wieczora lecą seriale: rano powtórki, po południu seriale dla dzieci, no i wieczorem same hity! śmiałam się po cichu z gül, która nie nadążała w czasie reklam na jednym programie, zorientować się, co dzieje się w serialach na innych programach! głośniej śmieję się z babek w konsulacie, które codziennie z wielkim przejęciem i – na szczęście! – dużą dozą ironii codziennie rano komentują wczorajsze seriale. jedna z nich, dominika, zawsze powtarza, że chyba będzie musiała wziąć urlop w pracy, gdyż nie nadąży z oglądaniem! tyle emocji!
tematem zdecydowanej większości seriali tureckich są – nomen omen – klany. zastanawia mnie kilka rzeczy: BARDZO często w czasie kłótni rodzinnych mąż wymierza żonie (nigdy odwrotnie!) potężny policzek, po którym ta najczęsciej się przewraca, pokrywa siniakami, ale nigdy nie robi z tego większej afery, nie pakuje walizek! również rodzina (ta w serialu i ta przed telewizorem!) przechodzi nad tym do porządku dziennego, podczas gdy mną aż wstrząsa ze złości! czyżby możliwość wymierzenia żonie przez męża takiej reprymendy byłą aż tak społecznie akceptowana? wiem, że ogromny odsetek kobiet tureckich jest bitych przez mężów, jednak fakt, że takie sceny pojawiają się niemal w każdym serialu powoduje, że ludzie je w pewnym sensie akceptują i nic dziwnego, że nikt nie protestuje!
jest jednak również kilka pozytywnych rzeczy związanych z tym siedliskiem kiczu. przede wszystkim w ostatnich latach zaczęło pojawiać się coraz więcej seriali, które pod warstwą historii miłosnych pięknych młodych i – najczęściej – bogatych, mają też jakąś misję społeczną. dopiero w ostatnich latach powoli i bardzo opornie do głosu dopuszczane są mniejszości narodowe i nawet telewizja publiczna zaczyna przebąkiwać coś o tym, że turcja jest jednak bardzo zróżnicowana kulturowo, a nie jednolita etnicznie i kulturowo, jak to do tej pory obowiązkowo przedstawiano. biorąc pod uwagę fakt rozmiłowania turków w telewizji, bardzo bardzo ważne wydaje mi się to, że w serialach pojawiły się nowe rodzaje tożsamości: kurdowie, cyganie, a nawet kobiety!:) chyba pierwszym tego typu serialem był ‚asmalı konak”, czyli willa pod liściem winnej latorośli, którego akcja rozgrywała się gdzieś daleko na wschodzie, a więc wiadomo było, że opowiadał on pośrednio o kurdach. Główną rolę grał w nim jeden z najsłynniejszych piosenkarzy, a teraz również aktorów – jak wieść niesie, sam będący kurdem – özcan deniz). jest też bardzo popularny serial, który w krzywym zwierciadle, ale z dużą dozą sympatii pokazuje tureckich cyganów: kobiety sprzedają kwiaty, wszyscy na siebie krzyczą, wiecznie plują (!), kombinują, tańczą i śpiewają, a mimo to są całkiem sympatyczni.
no i wreszcie najważniejszy przykład: bardzo popularny od kilku lat serial „yabanci damat” (zagraniczny pan młody), czyli historia miłosna młodego greka i turczynki. oboje są piękni i bardzo się kochają. po przezwyciężeniu oporu własnych rodzin wreszcie się pobierają i obie rodziny żyją razem długo i szczęśliwie. trudno więc powiedzieć złe słowo o „parszywych grekach” i „przeklętych turkach”, kiedy pomyśli się, jak bardzo niko kocha swoja nazlı… co ciekawe, serial ten był (jest?) jeszcze bardziej popularny w grecji!
jest jeszcze kilka innych seriali, na przykładzie których można by mówić o polityce tożsamości w turcji. wydaje mi się, że w tym akurat przypadku w pozytywny sposób. w serialach pojawia się coraz więcej odrębnych kulturowo regionów turcji (np. karadenizli, czyli „nadczarnomorcy”). jest serial – świetny zresztą! – o trudnej historii turcji z lat 60-tych: są też oczywiście historia miłosna i konflikty interesów, ale w głębi bardzo ładnie widać całe zagmatwanie polityczne ówczesnych lat. a zazwyczaj głośno się o tym nie mówi!
tak więc potęga telewizji jest ogromna, tak jak i kulturotwórcza rola seriali, które tej kultury są najniższym wyrazem!
Skomentuj