yeşil erik!! – 15.05.2007

turcy obchodza kilka swiat narodowych: rocznica urodzin atatürka, rocznica smierci atatürka, ostatnie mecze ligi pilki noznej albo finlowy koncert eurowizji. w czasie ostatniego weekendu, mialam okazje uczestniczyc w tych dwoch ostatnich. to niesamowite, jak kiczowata do bolu eurowizja jest tutaj popularna! (a moze jest popularna wlasnie dlatego, ze jest tak kiczowata!). co roku wielkie emocje towarzysza najpierw wyborowi piosenki, ktora bedzie reprezentowala turcje podczas eurowizji, a nastepnie caly narod w napieciu oglada koncert finalowy i zgodnie twierdzi, ze turecka piosenka jest zawsze najlepsza. dzieje sie tak przynajmniej od momentu, kiedy festiwal eurowizji kilka lat temu wygrala turecka piosenkarka sertab erener (zreszta uczennica sezen aksu i naprawde fantastyczna piosenkarka! w zeszlym roku dala koncert w czasie juwenaliow na sabanci. byla z nowym wowczas projektem – jej piosenki w wersji tanecznej, miskowane na zywo przez dj-ow – super!!). od tego czasu wszyscy licza, ze komus w koncu uda sie powtorzyc jej sukces. w tym roku turcje reprezentowal kenan doğulu, calkiem fajny piosenkarz pop – w zeszlym roku bylam na jego koncercie i naprawde swietnie sie bawilam! w sobotni wieczor zasiadlam przed telewizorem razem z cala rodzina pınar, ktora zaprosila mnie na weekend do siebie do domu. i lektor prowadzacy program, i bratowe pınar zachowywaly sie jak na najbardziej emocjonujacym meczu pilkarskim! krzyczeli z radosci przy kazdym malutkim punkciku, ktory dostala turcja!:) ostatecznie turcja zajela czwarte miejsce, troszke szkoda, bo pıosenka byla calkiem fajna (aczkolwiek nie tak bardzo, jak ukrainska!), wiec wszyscy byli troche niepocieszeni. jak wazna jest eurowizja, swiadczy tez fakt, ze tarkan nigdy nie zgodzil sie w niej wystapic. przegrana w takim konkursie zepchnelaby z piedestalu tego tureckiego pol-boga!

inna obserwacja po eurowizji: wszystkim wiadomo, ze jest to festiwal polityczny i kazdy kraj glosuje na swojego sasiada. co ciekawe, turcy zawsze – aczkolwiek nie w tym roku! – najwiecej punktow przyznaja grecji. wszyscy tez najbardziej zawsze czekaja na grecka piosenke. dwa lata temu grecja wygrala, a zwycieska piosenka byla mega-przebojem w turcji, szczegolnie na naszych imprezach kampusowych, ktorym zawsze przewodzili grecy. w tym roku turecka i grecka piosenka byly niemal identyczne! grecka „shake it up! shake it iné, a turecka: „shake it up, shekerim”. te same rytmy, te same ruchy, ten sam duch. wszystkie napuszone teorie o wzajemnej fascynacji rzekomo wrogich sobie narodow greckiego i tureckiego (to wielka nieprawda!) sa nic nie warte! wystarczy popatrzec, na ich muzyke, na ich jedzenie, nawet na ich narodowy trunek (ouzo i rakija). to

zaraz nastepnego dnia po emocjach (!) eurowizji przezywalismy koncowke sezonu pilkarskiego. do konca sezonu zostaly tak naprawde jeszcze dwie kolejki, ale juz teraz zwyciestwo zapewnilo sobie fenerbahçe – chyba jako prezent na stulecie swojego istnienia! pozniej wieczorem przez ponad pol godziny probowalysmy sie wydostac z malenkiej dzielnicy, w ktorej mieszka pınar, a ktora byla teraz totalnie zablokowana przez samochody obwieszone flagami i ludzi, ktorzy zgromadzili sie na glownym rondzie, gdzie skakali, spiewali, krzyczeli. do tej pory zreszta w oknach bardzo wielu mieszkan wisza flagi fenerbahçe. 

turcy maja totalnego fiola na punkcie pilki noznej! nie ma chyba osoby, ktora by nie kibicowala ktorejs druzynie, przynajmniej jeden z tych trzech najwazniejszych (galatasaray, fenerbahçe i beşiktaş). co ciekawe, kibice kazdej z druzyn twierdza, ze atatürk kibicowal wlasnie ich druzynie. ja twierdze natomiast, ze byla to jego swiadoma taktyka! gdyby opowiedzial sie wyraznie za jedna druzyna (tak jak obecny premier turcji, ktory kibicuje fenerbahçe), to jego rewolucja by sie nie powiodla, a po upadku imperium osmanskiego kraj rozpadlby sie na fenerbahçeland, krolestwo galatasaray i beşiktaşlandie! 

jeszcze w piatek rzucilam w koncu sie na cos, na co czekalam caly rok: yeşil erik, czyli zielone sliwki!! kiedy tylko pojawiaja sie wczesna wiosna, wszyscy zajadaja sie nimi jak zwariowani! nie jest to bynajmniej zadna egzotyczna odmiana sliwek, ale male, niedojrzale, zielone, cierpkie i kwasne jak diabli sliwki!! innymi slowy: pysznosci! oficjalnie wiec obalam kit wciskany mi przez dziadkow i rodzicow, ktorzy powtarzali, zeby nie jesc niedojrzalych owocow, bo bedzie bolec brzuch! nic takiego sie nie dzieje! zielone sliwki wcinam dopoki nie zaczna mnie bolec zeby i nie scierpnie cala buzia, a potem z lakomstwa z bolem zjadam jeszcze kilka. mozna je tez jesc obtoczone w soli (jak truskawki w cukrze – skrajnie rozne owocowe przezycia smakowe). turcy w ogole jedza wszystkie owoce niedojrzale: w sklepach mozna jeszcze kupic zielone, niedojrzale morele i niedojrzale midgaly, kiedy pestka (czyli to, co my znamy jako migdal) jest jeszcze na tyle miekka, ze wlasciwie jej nie czuc. jednak nie sa one nawet w polowie tak smaczne jak zielone sliwki! mmmm…

yesil_erik

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: