praca, praca, praca… – 26.03.2007

czas napisac, czym my sie tu dokladnie zajmujemy. najpierw ja. otoz od poniedzialku do srody pracuje w restauracji Big Feast jako kelnerka-recepcjonistka-sprzataczka. jest to restauracja bufetowa, czyli nie musze odbierac zamowien (jedynie na drinki, kawy, herbaty itp., ktore musze tez przyrzadzic) ani podawac dan do stolu. klienci sami sobie wybieraja i nakladaja z calego rzedu wystawionych potraw. jest to dosyc mala restauracja (jeden kucharz, jego pomocnik, glowny menadzer-kelner, ktoremu mam rzekomo pomagac, ale ktory nawet nie przebiera sie do pracy, bo mu sie nie oplaca) i ja. kiedy wchodza klienci – jesli juz sie pojawiaja, bo ruchu w interesie nie ma w ogole – odprowadzam ich do stolika, zdejmuje niepotrzebne nakrycia, przyjmuje zamowienie na drinki, a potem im asystuje przy bufecie, czyli odkrywam kolejno wielkie podgrzewane tace z jedzeniem. kiedy oni sobie nakladaja, stawiam na stole napoje i dipy do przystawek. kiedy skoncza jesc przystawki, asystuje im przy nakladaniu dania glownego, a takze zbieram brudne talerze po przystawkach i zabieram dipy. to samo po daniu glownym i przy deserze. w miedzyczasie jeszcze podaje „nun bread”, czyli pieczony na miejscu w piecu, jeszcze cieply chleb/pite. na koniec podaje rachunek, nabijam na kase i ich kasuje. kiedy wychodza, czyszcze stol i od nowa go nakrywam. zwykla rutyna. jako ze nie ma zbyt wielu klientow, nie ma tez zbyt wiele roboty. czasem bywa tak, ze przez trzy godziny siedze i czytam ksiazke! dobra strona tej pracy jest to, ze moge sie do syta objadac jedzeniem, ktore tam podaja. a jedzenie maja calkiem niezle: mieszanka najrozniejszych kuchni: europejskiej, chinskiej, tajskiej, hiduskiej, czasem zdarza sie cos arabskiego. jako ze szef kuchni jest hindusem, wszystko jednak smakuje i pachnie dokladnie tak samo. smiejemy sie z mackiem, ze wszystkie dania sa o smaku feast! czyli curry i czosnek kroluja niepodzielnie.

minusy jednak przewazaja nad plusami, wiec rozgladam sie za inna praca. po pierwsze, pracuje tam na czarno, nie jestem zarejerstrowana, pieniadze dostaje (malo: 4,30/godz.) na reke, bez zadnego podatku, zaraz na nastepny dzien. z tym bywa roznie, bo czasem dostaje kase z kilkudniowym spoznieniem. nie ma tez napiwkow. szkoda rowniez, ze nie moge wyniesc jedzenia na wynos, zeby nakarmic maciusia. maja tam bowiem zasade, ze nikt z obslugi ani z klientow nie moze wynosic jedzenia na zewnatrz. czasem jednak lamie te prawa i wynosze – w torebce!! jak ostatnia wiesniaczka!! – jakies pieczone zeberka czy skrzydelka kurczaka dla macka!:))

ponadto od dwoch tygodni pracuje w barze-pubie-dyskotece. robie nocki we wtorki, czwartki i soboty (w od tego tygodnia rowniez piatki). nie stoje za barem, ale zbieram ze stolikow i z parkietu puste butelki i szklanki; musze tez patrzec, czy za barem niczego im nie brakuje: donosci skrzynki piwa, coli i wszelkich innych napoi, a takze lod do drinkow. ogolnie jest zawsze strasznie duzo roboty, ale – jako ze i balety sa przednie i cala ekipa fantastyczna – duzo frajdy. jestem niesamowicie zadowolona z tej pracy! czesto tez trafiam na jakies koncerty. ostatno np. byl koncert kilku grup metalowych i hardrockowych. na szczescie mialam zatyczki do uszu, ktore choc troche usmierzyly bol sluchania tej muzyki. co prawda bardzo mnie zawsze smieszy natchnienie, z jakim ci metalowcy wyja do mikrofonow. ostatnio tez bylo smiesznie, tym bardziej kiedy znalazlam w toalecie ulotke „christ’s invitation”, podczas gdy gwiazda wieczoru byl zespol „hell is for heroes”!:))

a co dokladnie robi moj ukochany parkingowy? siedzi w budce i kasuje bilety! wjezdzajacemu kierowcy sam kasuje i podaje bilet, a wyjezdzajacego kasuje, czasem musi wypisac rachunek; jesli kierowca ma bilet sezonowy, spisuje jeszcze jego rejerstracje. jesli zamyka praking wieczorem, musi go jeszcze z grubsza uprzatnac. myslam, ze to bedzie oglupiajaca praca, ale okazuje sie, ze jest i ciekawie, i wesolo, i z przygodami. czasem utnie sobie male small talk z klientem, a ostatnio jakies osiedlowe lobuzy zamknely go od zewnatrz w budce!:)) mi bylo z tego powodu duzo bardziej do smiechu!:) poza tym prowadzi obserwacje miejscowych chinczykow (pracuje najczesciej w malym miejscowym china town, gdzie stoja jedna obok drugiej restauracje chinskie, sklepy chinskie, akupunktura i inne). tak wiec niemal wszyscy chinczycy jezdza mercedesami, wiekszosc z nich strasznie wypasionymi, co nie przeszkadza niektorym z nich uciekac – nie placac – z parkingu!:)) poza tym ledwo ledwo mowia po angielsku. aczkolwiek ostatnio mielismy kupe smiechu (maciek jako swiadek naoczny, ja z opowiesci), kiedy to po parkingu biegala grupka malych, moze 8-letnich chlopcow. wsrod niech jeden chinczyk, mniejszy od pozostalych o glowe. bawili sie w lokalna zabawe, polegajaca na rzucaniu w siebie kamieniami. maly chinczyk musial raz dostac, bo zaczal wygrazac innym reka, krzyczac z paskudnym irlandzkim akcentem: „you focking bastards!!” :)))

adrenaliny pracy macka dostaje rowniez fakt, ze musi sie on ukrywac przed miejscowym kotem-gigantem, ktory chodzi po osiedlu i poluje na ludzi!:))

niestety w tym tygodniu caly czas sie mijalismy. kiedy ja pracowalam caly dzien, pol nocy i znowu caly dzien, maciek mial po jednej zmianie i cale dnie siedzial biedny sam w domu. kiedy znowu ja mialam drugie pol tygodnia wolne albo szlam tylko na nocki, on mial po dwie zmiany, czyli wychodzil o 7 rano z domu, a wracal po 20 albo jeszcze pozniej. tak wiec widzielismy sie tylko wieczorami. mam nadzieje, ze w przyszlym tygodniu jakos lepiej nam sie te shifty uloza!

kiedy juz mamy szczescie spedzic wieczor razem, wygladaja one tez mniej wiecej tak samo. ja – zawsze zmarznieta – czytam ksiazki albo rozwiazuje sudoku:

S5000883a

a maciek sie wyglupia:

S5000887a

albo gramy w scrabble, co konczy sie albo moja wygrana, albo klotnia i obrazaniem sie!;))

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: