alez sie ostatnio pogoda popsula!! od kiedy przyjechalismy bylo nimalze wiosennie: drzewa kwitly, slonce swiecilo, w parkach rosly cale dywany krokusow i zonkili, autochtoni chodzili bez kurtek (a czasem widzielismy twardzieli w krotkich rekawkach i sandalach, a twardzielki jak juz w spodnicy to zawsze bez rajstop!!). tymczasem ostatnie dni to prawdziwy powrot zimy! strasznie wialo, zacinal deszcz na zmiane z gradem, a kilka razy nawet sypnelo sniegiem! oczywiscie jest mokro, wiec snieg sie nie ostal i nawet nie przykryl tych wszystkich psich gowien na ulicach! jakis miejscowy pan opowiadal mackowi, ze pamieta, ze jak byl maly, to na ulicach belfastu zima lezal snieg. tymczasem teraz snieg widac tylko na wzgorzach. faktycznie! przedwczoraj, kiedy szlam rano do pracy, cale wzgorza pietrzace sie nad belfastem, a takze pionowe urwisko zwane nosem napoleona, byly pokryte sniegiem! w dodatku wiatr przewalal nad nimi ciemne chmury, wygladalo to wiec przepieknie, ale i zatrwazajaco!
jako ze spimy z mackiem tylko pod jednym kocem (przescieradlo 4 funty, a koldra 9 funtow!! nie mowiac juz o poszewkach! burzujstwo!!), a przez dziure w scianie pod parapetem mozna wyjrzec na ulice, wieczorami i w nocy strasznie marzlam. ogrzewanie co prawda mamy, ale jest ustawione tylko na noc, a poza dla mnie i tak zawsze byloby go malo… na szczescie powoli zaczyna sie juz wypogadzac, a dzis jest juz zupelnie ladnie: nie wieje i nawet swieci takie zimowe slonce. poza tym maciek-zapchajdziura wypelnil przerwe miedzy parapetem a sciana (poszla na to cala gazeta i jego stare majtki!:)) ), wiec juz nam nie wieje.
na koniec tych meteorologicznych dywagacji stwierdzam, ze anglicy maja najwyrazniej blade pojecie o tym, gdzie lezy polska i co to w ogole jest za dziwo. kiedy pierwszy raz bylam w pracy w barze, oprowadzala mnie po nim jedna z pracujacych tam dziewczyn. kiedy ucielysmy sobie pozniej mala pogawedke, padlo oczywiscie pytanie, skad jestem. kiedy uslyszala, ze z polski, jej pierwsza reakcja byla nastepujaca: „och, to musi byc tam u was zimno!!” byla zdziwiona, kiedy jej powiedzialam, ze pogoda jest mniej wiecej taka jak tutaj, a latem nawet mamy nawet sporo slonca („bo my mamy niewiele!”:) ). od razu przypomniala mi sie opowiesc ewki o tym, jak poszli w manchesterze do jakiegos muzeum techniki. byla tam tablica pokazujaca uklad temperatur na swiecie. po jednej stronie byla narysowana czerwona, bo goraca afryka, a po drugiej stronie niebieska, bo najwidoczniej lodowata … polska (nie europa, nie reszta swiata, ale pojedynczy kraj – polska jako przeciwienstwo goracej afryki?!?). nic wiec dziwnego, ze w umyslach anglikow, polska lezy, przynajmniej klimatycznie, tuz obok syberii! pamietam, jak nasz fantastyczny pan doktor moraczewski opowiadal, ze w europie zachodniej od zawsze panuje wyobrazenie polski jako kraju arktycznego. a to dlatego, ze kiedy w XVI wieku henryk walezy jako krol polski uciekal do francji, uciekal w takim pospiechu, ze zdazyl ze soba zabrac tylko zestaw sztuccow i futro!:))
Skomentuj