w niedziele trafil sie w koncu dzien, kiedy oboje mielismy wolne, wobec czego wybralismy sie na wycieczke. maciek ciagnal na wzgorza (chyba po to, zeby sprawdzic, czy po drugiej stronie nie ma morza, jak to sobie wysnil), ale jako ze pogoda byla bardzo niepewna, poszlismy do zachodniego belfastu na wlasne oczy przekonac sie, jak wyglada miasto po wojnie domowej. no i oczywiscie zobaczyc murale. oczywiscie z wojna domowa przesadzam, ale tylko troszke, bo dzielnice sa jak po czystkach etnicznych: najpierw szlismy katolicka czescia (the falls), a potem wracalismy po stronie protestanckiej (the shankills).
zaraz na poczatku falls jest katedra sw. patryka – druga katedra w belfascie, obok protestanckiego kosciola sw. anny. trafilismy akurat na koniec nabozenstwa, po ktorym ksiadz (father kennedy, jak sie okazalo), wyszedl na zewnatrz, zeby kazdego z osobna pozegnac. zupelnie jak na filmach!:) od razu zobaczyl, ze jestesmy nowi (tym bardziej, ze ludzi w kociele nie bylo zbyt wielu). maciek wil sie, wykrecal, kluczyl i odwracal glowe, ale w koncu musial podac ksiedzu reke! dobrze, ze mu ta reka nie uschla! okazalo sie, ze ksiadz ma kilku polskich znajomych i chce zorganizowac kiedys czytanie na mszy po polsku. odprawilismy grzecznie rytual small talk i poszlismy dalej.
nazwy ulic w the falls, podobnie jak to widzielismy w innej irlandzkiej dzielnicy, sa dwujezyczne: po angielsku i po gaelicu, przy czym nazwy te sa do siebie zupelnie, ale to zupelnie niepodobne!! (rowniez nazwiska sie roznia!). zaszlismy do centrum jezyka gaelickiego (An Culturalann McAdam O’Flaich), gdzie jest m.in. spora ksiegarnia. Mozna tam kupic niemal wszystko po gaelicku: od ksiazek dla dzieci i samouczkow gaelickiego, po ksiazki historyczne, poezje i przeklady literatury pieknej (np. brechta). jednak na ulicach jezyka gaelickiego sie nie uswiadczy. aczkolwiek w belfascie od 20 lat dzialaja nawet dwie szkoly z jezykiem gaelickim. mimo wysilkow irlandii po odzyskaniu niepodleglosci w latach 20-tych, nie udalo sie wskrzesic jezyka i wszyscy, a juz tym bardziej w irlandii polnocnej, mowia po angielsku (jedynie z niezrozumialym irlandzkim akcentem:) )
oczywiscie najbardziej interesowaly nas murale i fotografowalismy kazdy napotkany. juz sie nam zebrala calkiem niezla kolekcja. jednak – jak sie pozniej okazalo – nie widzielismy tych najciekawszych w zachodnim belfascie. Nie widzielismy rowniez tych murali, na ktorych podpisali sie wielcy tego swiata, m.in. dalaj lama i bill clinton. już poczatku okazalo sie, ze moje wyobrazenie o muralach bylo calkowicie niesluszne. murale bowiem, przynajmniej na poczatku (a pierwszy ponoc powstal jeszcze w 1908 r.), byly domena unionistow i to one maja zdecydowanie militarystyczny, bojowy wydzwiek (bylam przekonana, ze to irlandzkie murale sa takie!). szczegolnie w ostatnich dziesiecioleciach. murale bowiem sie zmieniaja: na starych malowane sa nowe, poza tym starzeja sie wraz z budynkami, na ktorych sa malowane. powstalo nawet cos w rodzaju archiwum murali (obok kilku wydawnictw albumowych) na uniwersytecie ulsterskim. (o tutaj: http://cain.ulst.ac.uk/mccormick/)
tak wiec na muralach unionistow pojawiaja sie zamaskowani zolnierze, herby, emblematy, symbole wladzy, flagi (oczywiscie union jacki), slogany typu „no surrender”, „lets we forget”, czy „for god and ulster”. glownycm symbolem jest czerwona reka, czasem zacisnieta w piesc. pojawia sie ona wszedzie, np. na drzwiach domow, na bramie najbardziej ekskluzywnego hotelu w belfascie. widzielismy tez kilka murali przedstawiajacych ofiary atakow terrorystycznych IRA (dosyc brutalne sceny, podana liczba ofiar) albo deklaracje lojalnosci wobec angielskiej rodziny panujacej (byl jeden mural poswiecony pamieci krolowej matki), byly murale przedstawiajace poleglych ochotnikow bojowek ulsterskich. szczegolnie rozbawil mnie jeden, przedstawiajacy kolesia w czapeczce bejsbolowej, odwroconej do tylu, z wielkim zlotym lancuchem, szczerbatym usmiechem i z rubaszna, calkowicie penerska twarza. mimo wszystko jednak sa to ofiary konfliktu i czesto przed scianami takich domow widzielismy kwiaty.
oto kilka typowych murali unionistycznych:
natomiast murale republikanskie (irlandzkie) sa nieco inne. czytajac w przewodniku o muralach republikanskich trafilam na fajne okreslenie: sluza one demarkacji i sloganizacji terytorium. faktycznie, czasem widac napisy typu „you are now entering free territory” (zreszta po obu stronach), ulice sa pelne irlandzkich flag, na bardzo wielu muralach sa biale lilie (kalie?), czyli easter lilys (wywnioskowalismy stad, ze musza byc one symbolem walki irlandczykow o niepodleglosc). murale czesto rowniez wyrazaja poparcie dla inych ruchow narodowowyzwolenczych: widzielismy murale palestynskie, katalonskie, a takze wspierajace strajki glodowe w turcji (!! nigdy o takich nie slyszalam!).
(dygresja: ze zdziwieniem zaobserwowalismy, ze wszelkie oficjalne strony internetowe belfastu, wycieczki z przewodnikiem czy informatory turystyczne sa dostepne w takich jezykach jak baskijski, katalonski czy gaelicki, a bardzo rzadko po niemiecku czy francusku. To zdecydowanie wyraz sympatii dla tych narodow bez panstw!)
na muralach widoczne sa rowniez wezwania do opuszczenia irlandii polnocnej przez oddzialy brytyjskie. na przyklad tutaj:
najczesciej przedstawiaja one jednak dziesiec ofiar strajku glodowego w 1981. najlsynniejszy chyba to ten przedstawiajacy bobby’ego sanda:
bobby sand byl przywodca strajku glodowego w 1981 r. zmarl jako pierwsza z 10 ofiar, po 63 dniach glodowki. mial wtedy 27 lat, z czego ostatnie 9 spedzil w wiezieniu. co ciekawe, juz w wiezieniu zostal wybrany do brytyjskiego parlamentu! w ksiegarni znalazlam jego zapiski i poezje z wiezienia. musi to byc pasjonujaca lektura (niestety pasjonujaca lektura kosztuje 10 funtow:( ).
Skomentuj